Jedzenie na kółkach

Wiek XIX Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Teksas. Charles Goodnight odkupił od amerykańskiej armii furgonetkę. Wyposażył ją w sprzęty i w trakcie przeganiania bydła gotował tam posiłki dla siebie i innych kowbojów. Na początku głównie proste dania i karkówkę. Pomysł podłapali inni. Stopniowo ilość pojazdów z jedzeniem zwiększała się, ale prawdziwy rozwój przeżyły na przełomie lat 50 i 60. Takie foodtrucki najczęściej można było spotkać pod fabrykami i zakładami pracy. Wówczas serwowały hamburgery, hot dogi i lody, czyli to, co robotnicy po ciężkim dniu w pracy mogli szybko zjeść. Dzisiaj w restauracji na kółkach znajdziemy niemal wszystko. Od burgerów i pizzy przez dania kuchni orientalnej na słodkich deserach kończąc. Są znane na całym świecie, a w Polsce jest ich z roku na rok coraz więcej.

Formalności

Zanim zacieczemy tego typu biznes prowadzić, prócz całego sprzętu, który będzie spełniał wymagania, potrzebujemy zezwolenie Sanepidu i Urzędu Miasta, a także zgodę właściciela terenu, na którym chcemy naszego trucka zostawić. Często takie foodtrucki możemy spotkać podczas zlotów, w czasie koncertów i imprez masowych, przy galeriach handlowych, a także stadionach.

Fenomen

Szybkie i tanie – takie miało być jedzenie z wozów na kółkach. I jest, ale nie wszędzie i tylko wiosną i latem. Nikt przecież zimą nie będzie stał i próbował jedzenia. Latem to wybawienie dla ludzi, którzy nie chcą gotować, ani przesiadywać w dusznych restauracjach. To również okazja do spróbowania potraw, których w restauracji byśmy nie zamówili. Na zlotach fooftrucków można popróbować dań z różnych stron świata. Łatwy dostęp też jest atutem, bo będąc na zakupach czy festiwalu nie chce nam się szukać knajpy albo fastfooda. Wtedy rozwiązaniem jest jedzenie na kółkach. Tylko kolejki mogą być problemem, bo przecież nie Ty jeden na taki pomysł wpadłeś.

Jedzenie na kółkach

Cena

Z założenia cena powinna być mniejsza niż w restauracji. W końcu nie używasz sztućców, nie płacisz za obsługę kelnerską. Produkty teoretycznie powinny być te same. Koszty, które odpadają zastępują inne, np. ceny paliwa, opłata za miejsce, w którym pojazd stoi. Ceny w foodtruckach zależą też od rodzaju kuchni, którą serwuje. Specjalne przyprawy czy dodatki sprowadzane zza granicy swoje kosztują. Ile zatem zapłacimy za przeciętnego burgera z wołowiną, sałatą, sosem, ogórkiem i pomidorem? Ceny wahają się od szesnastu do dwudziestuprau złotych. Za nieco bardziej fancy skład zapłacimy już nawet trzydzieści. O ile jedzenie jest świeże i dobre, czasami można się pokusić o obiad w takim miejscu. Jeżeli jednak widzisz, że oferują produkty mrożone i nie są to lody – odpuść.

Czas oczekiwania

I on bywa tak różny jak pogoda. Nikt nie chce czekać czterdziestu minut na jedzenie, ale czasami obłożenie przerasta obsługę. To małe auta, nie zmieści się w nich dziesięcioosobowa ekipa. Liczba stanowisk pracy też jest ograniczona. Przy większych eventach i dużej liczbie chętnych czasami musimy poczekać na nasze danie kilkadziesiąt minut. Przy składaniu zamówienia zazwyczaj dostaniesz informację o czasie oczekiwania

Waluta

Kiedyś płatność odbywała się tylko i wyłącznie za pośrednictwem gotówki. Coraz więcej foodtrucków wychodzi naprzeciw mobilności i ma już terminale do płacenia kartą. Pojawia się opcja płacenia blikiem albo telefonem więc już nie musisz pamiętać, by odwiedzać bankomat przed każdą wizytą w gastrociężarówce.

Jedzenie na kółkach

Jedzenie na kółkach to nie tylko dobry biznes i wysokie koszty. Dla klientów to przede wszystkim wygoda i okazja do zjedzenia czegoś nowego na świeżym powietrzu, bez konieczności rezerwacji stolika. Dla przedsiębiorców sposób na zarobek bez konieczności otwierania lokalu i osiadania w jednym miejscu. Jazda foodtuckiem to także możliwość poznania świata i zwiedzenia nowych okolic. Nie każdy chce mieć kontakt z klientem i go obsługiwać, podanie jedzenia przez okienko jest świetnym rozwiązaniem dla tych, którzy mają żyłkę do gastronomii i nie boją się wyzwań, ale jednocześnie nie chcą zatrudniać obsługi.